11.09.2025 12:19
40 wyświetleń
0 komentarzy

Wiele osób korzysta już z 5G, ale nie każdy wie, że obecna sieć działa w trybie NSA. Orange pokazuje, czym różni się 5G SA i dlaczego to właśnie ono otworzy drzwi do prawdziwej rewolucji.NSA kontra SA – o co chodzi?Dzisiejsze 5G w Polsce to w większości NSA (Non-Standalone). W praktyce oznacza to, że tylko część sieci – ta radiowa – pracuje w standardzie 5G. Rdzeń wciąż opiera się na technologii LTE. Dlatego nie doświadczamy jeszcze pełni możliwości, jakie daje piąta generacja.W wersji SA (Standalone) zarówno radio, jak i rdzeń sieci działają w 5G. To właśnie wtedy wchodzimy na poziom, który pozwoli mówić o prawdziwej rewolucji.Dlaczego 5G SA to przełom?Najważniejsze różnice między 5G SA i 5G NSA to trzy elementy:
opóźnienia – spadają z kilku–kilkunastu milisekund do poniżej 1 ms,
elastyczność – dzięki chmurze sieć automatycznie dostosowuje się do obciążenia, na przykład podczas koncertu,
nowe usługi – slicing, czyli możliwość wydzielenia prywatnych sieci dla biznesu, przemysłu czy medycyny.
W 5G SA funkcje sieciowe będą rozproszone i przenoszone bliżej użytkowników. To tak zwany edge computing. Dzięki temu transmisja danych nie musi pokonywać setek kilometrów, a opóźnienia stają się praktycznie niezauważalne. Bez tego nie byłoby mowy o zdalnych operacjach, samochodach sterowanych na odległość czy naprawdę płynnej rozgrywce online w ruchu.Co to oznacza dla nas?Dla zwykłego użytkownika przejście z 5G NSA na 5G SA oznacza stabilniejsze połączenia, brak spadków jakości przy dużym obciążeniu i możliwość korzystania z usług, które dziś wydają się jeszcze science fiction. Dla biznesu to gwarancja niezawodności i możliwość budowy własnych, prywatnych sieci mobilnych.Zobacz: Orange testuje 5G SA. To prawdziwe 5G, niezależne od LTE
Zobacz cały artykuł w serwisie www.telepolis.pl »