To przypomina zabawę w kotka i myszkę. Na placu na północy Radomia od miesięcy nieformalna grupa urządza driftowanie. Mieszkańcy skarżą się na hałasy, policja przyjeżdża i nawet wlepia mandaty. Ale następnego dnia od rana znów słychać ryk silników. Bo 500 złotych na mandat to nie wydatek.