04.09.2025 14:01
26 wyświetleń
0 komentarzy
Maja Chwalińska nie zdołała przejść do głównej drabinki US Open, szybko wróciła do Europy, już wcześniej zgłosiła się do turnieju WTA 125 w Montreux. Mogło by się wydawać, że miała pecha w losowaniu, skoro od razu wpadła na Jil Teichmann, turniejową jedynkę. A po prawdzie - to Szwajcarka miała pecha. Chwalińska zaś poszła za ciosem - w czwartek w zaledwie 62 minuty rozbiła Oksanę Sielechmietjewą, juniorską mistrzynię US Open i Rolanda Garrosa w grze podwójnej. Zawodniczkę, która teraz jest wyżej notowana od Polki. Oddała jej dwa gemy.
Zobacz cały artykuł w serwisie sport.interia.pl »