25.08.2025 11:48
82 wyświetleń
0 komentarzy
Po 12. biegu Motoarena zwariowała ze szczęścia, a w loży właściciela toruńskich "Aniołów" Przemysława Termińskiego miny zaproszonych gości mówiły jedno: finał jest nasz. Toruń miał wtedy 16 punktów przewagi nad Betard Spartą. I gdyby tak zostało, to milionerzy z Wrocławia mogliby pomarzyć o złocie. Jednak ostatnia minuta meczu zmieniła wszystko. Skończyło się na 52:38 dla Torunia, podczas gdy Sparta u siebie robi średnio 54 punkty. - Nic nie jest przesądzone, ale stać nas na 39 punktów, które dadzą nam finał - mówi nam działacz Torunia Adam Krużyński.
Zobacz cały artykuł w serwisie sport.interia.pl »