15.09.2025 15:49
44 wyświetleń
0 komentarzy
Gdyby Armand Duplantis nie wygrał w Tokio złota, byłoby to równoznaczne ze sportowym trzęsieniem ziemi. Bo o ile w mityngach czasem zdarzało się, ze ktoś z nim wygrywał, do zeszłego sezonu, to w tych najważniejszych imprezach triumfuje od 2019 roku i mistrzostw w Dosze. Choć ostatnio coraz mocniej naciska Szweda Emanuil Karalis. Pytanie raczej brzmiało, czy znów, po raz czternasty, padnie rekord świata. Grek długo stawiał opór, ale w końcu musiał uznać wyższość rywala. A Szwed zaatakował rekord świata.
Zobacz cały artykuł w serwisie sport.interia.pl »